Pierwszy poniedziałek 2021 roku przyniósł oczekiwany przez trójmiejskie dzieci śnieg. Kierowców i rowerzystów ten śnieg ucieszył mniej i założę się, że większość monocyklistów też właśnie znalazła powód, by odstawić kółko pod ścianę. Tymczasem śnieg wcale nie musi być przeszkodą do jazdy! Ja osobiście uwielbiam jeździć po śniegu i jeśli tylko pod nim nie ma zdradliwego lodu, wcale nie musi to oznaczać jakiejś fatalnej przyczepności.
Powiedzmy sobie szczerze – nie każde koło tak samo dobrze nadaje się do jazdy w warunkach zmniejszonej przyczepności. Wbrew pozorom wcale nie mam na myśli rodzaju opony czy rzeźby jej bieżnika. Po prostu niektóre koła z racji swojej konstrukcji mają lepszą stabilność boczną od innych. Co do zasady koła, których pedały są wysoko położone, mają mniejszą stabilność boczną. Łatwiej o uślizg, a jadąc w poprzek wzniesienia trudniej utrzymać prosty tor jazdy. Im pedały są bliżej osi koła, a dalej od nawierzchni po której toczy się opona, tym lepiej z perspektywy jazdy po nierównościach. Duży prześwit pedałów oznacza mniejsze ryzyko zahaczenia o wystające kamienie czy korzenie, a także mniejsze ryzyko zarysowania pedałów podczas ciaśniejszych skrętów. Niestety, wysoko umieszczone pedały oznaczają, że zwiększa się zakres ruchów bocznych dolnej części monocykla. Zmniejsza się jednocześnie wpływ łydek i kolan na „usztywnienie” boczne monocykla. Oczywiście, odpowiednia opona pozwala zminimalizować chęć to myszkowania koła na boki, ale tendencja zostaje.
Dlatego dzisiaj, po wielu miesiącach jazdy, po raz pierwszy pozostawiłem moje Inmotion V11 na stojaku i sięgnąłem po King Songa KS-16S. Tym razem nieduży prześwit pedałów okazał się zaletą. Póki co z gdańskich chodników i dróg dla rowerów korzenie nie wyrastają, więc mogłem doświadczać wyłącznie plusów nisko umieszczonych pedałów. A przy okazji przypomniałem sobie jak się jeździ na małym, nieamortyzowanym kole…