W monocyklach stosowane są opony o mniejszej średnicy, w dodatku fabrycznie są to opony dość grube i sztywne. O ile powoduje to, że są odporniejsze na przebicia, o tyle gdy już do tego dojdzie, ich zdjęcie z obręczy koła jest bardzo trudne. Nie to jest jednak największym problemem. Główny problem leży w samej konstrukcji monocykla. Jego silnik jest wbudowany w obręcz koła, przez co zmiana opony lub dętki wymaga więcej czynności niż w przypadku roweru. Zdjęcie osłon monocykla, odłączenie przewodu silnika, odkręcenie mocowań itd. Nie jest to trudne, o ile tylko wykonuje się to np. w warunkach domowego warsztatu. Cały ten proces możesz zresztą zobaczyć w artykule, w którym opisuję sposób wymiany opony w monocyklu KS-16.
Jest dziura, nie ma powietrza
Są chyba dwie najczęstsze przyczyny utraty powietrza w dętce. Jedną jest przebicie lub przecięcie opony i dętki. Szkło, kawałek metalu, gwóźdź, wkręt – to tylko przykłady tego, co może zaszkodzić naszym gumom. Drugą przyczyną jest dobicie dętki do obręczy, czyli tzw. snake. Zdarza się to w sytuacjach, gdy po wjechaniu w dziurę lub wyrwę dętka zostaje przyciśnięta przez krawędź wyrwy z jednej, a krawędź obręczy z drugiej. Tak „przyszczypnięta” dętka pęka lub przycina się, co skutkuje utratą powietrza. Sprzyja temu niskie ciśnienie powietrza, które zazwyczaj utrzymujemy w naszych kołach. Dzięki temu dużo przyjemniej się jeździ – niskie ciśnienie powoduje że nierówności drogi są lepiej amortyzowane, a samo koło prowadzi się pewniej i stabilniej. Niestety, łatwiej też złapać snake’a.
Nadmuchać i uszczelnić za jednym zamachem
Na szczęście jest całkiem fajne rozwiązanie, które zupełnie niedawno uratowało mi pupę. Specjalny preparat do naprawy dętek w formie niewielkiej, metalowej buteleczki pod ciśnieniem. Buteleczka wyposażona jest w elastyczny wężyk, zakończony przyłączem do wentyla samochodowego (tzw. Schrader). Na to przyłącze nakręcona jest dodatkowa przejściówka na wentyl Presta stosowany w rowerach. Dzięki temu preparat można stosować z wentylami w obu tych standardach. Po nakręceniu wężyka na wentyl naciska się przycisk na górze pojemnika i czeka, aż cała zawartość buteleczki zostanie wprowadzona do wnętrza dętki. Przy tej okazji dętka jest jednocześnie pompowana i uszczelniana. Po wyczerpaniu pojemnika i odkręceniu wężyka zostaje już tylko rozprowadzenie preparatu w dętce. Włączasz koło i podnosisz je pozwalając, aby pokręciło się troszkę „w powietrzu”. Zwykle kilkanaście sekund wystarcza.
Jeśli masz szczęście, to po chwili dętka zostanie uszczelniona. Jadąc dalej pozostaje Ci już tylko zajechać po drodze na stację benzynową, aby dopompować koło do odpowiedniego ciśnienia. Jak pokazuje praktyka, na tak naprawionej dętce można jeździć całymi miesiącami.
Oczywiście preparat ma swoje ograniczenia i nie sprawdzi się tam, gdzie dziura jest duża. Spore przecięcie lub rozerwanie opony to grubsza sprawa. Jednak przy mniejszych dziurkach preparat się sprawdza, więc moim zdaniem warto w niego zainwestować. Kosztuje niewiele, bo 15 złotych. Jest też mały i lekki, więc można go zawsze wozić ze sobą.
Preparat można kupić w sklepach stacjonarnych sieci Decathlon, na dziale rowerowym. Więcej informacji przeczytasz na ich stronie internetowej.
A co ze słynnym Slime?
Na wielu forach dla monocyklistów zachwala się specjalny płyn uszczelniąjący Slime. W odróżnieniu od opisanego powyżej preparatu, Slime nie służy do naprawy uszkodzonej dętki, lecz do zabezpieczenia jej przed skutkami przebicia. Oznacza to, że Slime wlewa się do opróżnionej z powietrza dętki, którą następnie się pompuje. Płyn przez cały czas chlupoce radośnie w dętce i w razie jej przebicia, wypływając z dziury skleja ją i uszczelnia.
Sęk w tym, że są dość podzielone opinie co do jazdy z płynem Slime w dętce. Jedni są zachwyceni i leją „slajma” do dętek ile wlezie. Inni zauważają, że ma to niekorzystny wpływ na zachowanie się koła i w efekcie rezygnują z tego rozwiązania. Sam jeszcze nie mam zdania, ale chcę przetestować Slime na wiosnę. Jak już sprawdzę to na własnym kole, to się podzielę doświadczeniami.