Uwaga – tekst poniżej ma co do zasady wartość archiwalną i nie odpowiada aktualnemu stanowi prawnemu. Od 21 września 2022 roku prawo o ruchu drogowym zakazuje ruchu urządzeń transportu osobistego jezdnią drogi (art. 33b ust. 3 pkt 4). W praktyce zakaz ten nie wydaje się być w żaden sposób egzekwowany, ponadto można wobec niego postawić zarzut naruszenia konstytucyjnej zasady proporcjonalności. Mimo to dziennikarska rzetelność wymaga aby o tym wspomnieć.
W zasadzie nie jest to żadna nowość. Już 30 marca 2021 r. pisałem, że wbrew stanowisku Ministerstwa Infrastruktury, elektryczne hulajnogi oraz monocykle mogą legalnie poruszać się jezdnią drogi. Było to dość oczywistą konsekwencją zakwalifikowania ich jako pojazdów. Wtedy moje stanowisko stało w opozycji do tego, czym karmiły nas media, bezrefleksyjnie powielając interpretację autorów projektu nowelizacji prawa o ruchu drogowym. Nie pomogło także Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, które opublikowało ściągę, wedle której ruch elektrycznych monocykli jezdnią miał być niedopuszczalny. Ba, pojawiły się doniesienia o strażnikach miejskich i policjantach, którzy zatrzymywali kierujących e-hulajnogami oraz e-monocyklami. Nie dziwi mnie więc to, że większość użytkowników e-pojazdów pozostawała sceptyczna wobec mojej opinii.
Z czasem jednak zaczęło się to zmieniać. Moje twarde stanowisko w dyskusjach skłoniło kilka osób do zadania pytania Policji – to w końcu jak to jest? Można czy nie można? No i nagle okazało się, że udzielone odpowiedzi były odmienne od pierwotnego stanowiska BRD KGP. W skrócie – można!
Niedługo później, w artykule opublikowanym na łamach serwisu smartride.pl, adwokat Michał Burtowy przedstawił stanowisko w pełni wspierające moją wykładnię znowelizowanego prawa o ruchu drogowym. Skoro e-hulajnogi i urządzenia transportu osobistego zostały zakwalifikowane jako pojazdy, to ich miejsce co do zasady jest na jezdni. Jeśli więc brakuje drogi dla rowerów, kierujący jednym z tych pojazdów powinien jechać jezdnią. No i nie zmienia tego obecność chodnika, z którego korzystać można (w drodze wyjątku), ale wcale nie trzeba.
Tu warto zaznaczyć, że Michał Burtowy jest autorem najnowszego komentarza do ustawy Prawo o ruchu drogowym i specjalistą w tym zakresie. Jego głos w tej sprawie ma więc szczególne znaczenie, jako stanowisko doktryny.
Od teorii do praktyki
Przyznać trzeba, że rozbieżne interpretacje nie ułatwiały życia użytkownikom e-hulajnóg i UTO. Nie każdy chce się kopać z koniem, nie każdy ma czas i pieniądze by dochodzić sprawiedliwości w sądzie. Zresztą większości osób problem nigdy nie będzie dotyczył, gdyż nie wyjeżdżają one poza drogi dla rowerów i chodniki.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w moim przypadku. Każdego roku, odwiedzając różne zakątki naszego pięknego kraju, przejeżdżam po jezdniach dróg publicznych tysiące kilometrów. Zakaz ruchu jezdniami dróg publicznych oznaczałby dla mnie spory problem. Dlatego w obliczu niejednoznacznej interpretacji przepisów przez organy uprawnione do kontroli ruchu drogowego postanowiłem, że sprawdzę w praktyce jak to jest. Niezależnie od tego, czy będzie to odbywało się na drodze, czy na sali sądowej. Co z tego wynikło?
Planem na te wakacje było zamknięcie pętli dookoła Polski, ale nie tylko. Oznaczało to wiele kilometrów spędzonych na polskich drogach, w różnych regionach kraju. W większości były to mało uczęszczane drogi gminne i powiatowe, ale czasami konieczne było przejechanie odcinkami dróg wojewódzkich i krajowych. Z prawie 2800 kilometrów przejechanych od początku czerwca w ramach podróży po Polsce, zdecydowana większość to drogi publiczne. W tym czasie mijała mnie niezliczona ilość policyjnych radiowozów, ja sam mijałem posterunki kontroli drogowej. Ba, do Wisły wjeżdżałem wręcz w obstawie policyjnych motocykli i samochodów! I co? I nic.
Ostatecznie stanowisko policjantów poznałem, gdy pod koniec lipca jechałem spod Wrocławia w stronę Świdnicy. Okazało się, że fragment trasy mojego przejazdu został zamknięty dla ruchu ze względu na odbywający się wyścig kolarski. Perspektywa dwugodzinnego oczekiwania nie była zbyt miła. Wyprzedziłem więc oczekujące samochody i podjechałem do zabezpieczającej przejazd pani sierżant by usłyszeć:
– Tym pięknym urządzeniem może pan sobie boczkiem śmignąć.
Tak, dokładnie to usłyszałem z ust przemiłej pani sierżant, która dodała tylko, by jechać ostrożnie ze względu na nadjeżdżających rowerzystów. Gdy dojechałem do końca zamkniętego odcinka, wymieniłem uprzejmości z zabezpieczającymi ten koniec policjantów i pojechałem dalej, by ostatecznie odpoczywać w Świdnicy w założonym wcześniej czasie. Była to jak dotąd jedyna okazja by przekonać się jak postrzegają oni elektryczne monocykle w ruchu drogowym.
Aktualne stanowisko Policji
13 sierpnia na łamach serwisu „Prawo drogowe” opublikowany został artykuł, w którym możemy znaleźć stanowiska przedstawicieli Policji, potwierdzające to o czym pisałem i to, czego sam doświadczyłem w ostatnich dwóch miesiącach jazdy po polskich drogach. Wprawdzie artykuł odnosi się do ruchu elektrycznych hulajnóg, jednakże ma zastosowanie także do ruchu urządzeń transportu osobistego gdyż w obu wypadkach podstawa prawna jest identyczna.
Co ciekawe, w artykule widzimy wyraźnie jak z czasem zmieniało się stanowisko Policji. Czy było to efektem spóźnionej analizy prawnej nowych przepisów? A może jest to konsekwencją powtarzających się przypadków odmowy przyjęcia mandatu? Może to sami policjanci zaczęli zgłaszać przełożonym, że nie mają podstawy prawnej do wystawienia mandatu za jazdę po jezdni? W końcu blankietowy art. 97 Kodeksu Wykroczeń nie może być samodzielną podstawą do ukarania, ale musi być zawsze stosowany z przepisem, którego naruszenie stanowi wykroczenie. No i zapewne tak jak ja – im bardziej szukają, tym bardziej nie mogą znaleźć przepisu zakazującego ruchu UTO jezdnią drogi. A skoro zakazu nie można w przepisach znaleźć, to najwyraźniej takiego zakazu nie ma.
Korzystajmy ze swoich praw odpowiedzialnie
Czas na podsumowanie. Jeśli wzdłuż drogi którą zamierzamy jechać brakuje drogi dla rowerów, możemy poruszać się jezdnią. Jeśli wzdłuż tej drogi istnieje chodnik, możemy ale nie musimy z niego korzystać. I należy pamiętać, że droga rowerowa to nie to samo co droga dla pieszych i rowerów. W tym drugim przypadku nie jesteśmy zobowiązani do korzystania takiej drogi, podobnie jak nie jesteśmy zobowiązani do korzystania z drogi dla pieszych, na której dopuszczono ruch rowerów. Jednakże zawsze należy zastanowić się co jest bezpieczniejsze – wybór jednej z takich dróg czy jazda jezdnią. Nie zapominajmy, że wszyscy uczestnicy ruchu drogowego są odpowiedzialni za bezpieczeństwo na drodze. Wynika to z ducha jednej z podstawowych zasad prawa o ruchu drogowym, wyrażonej w art. 3 ust. 1 ustawy. Dlatego korzystajmy ze swoich praw odpowiedzialnie. Pusty chodnik bywa lepszym miejscem do bezpiecznej jazdy niż dziurawa krawędź uczęszczanej jezdni.